sobota, 6 października 2012

Krem z pomidorów z parmezanem, bazylią i chrupiącymi grzankami


Pomidorówka..prawie każde dziecko kocha tą zupę, a niektórzy nigdy z tego uwielbienia nie wyrastają ;) i słusznie, bo zupa pomidorowa jest pyszna, zdrowa i można ją robić na wiele sposobów, a niekoniecznie po bacinemu/ mamowemu z nieśmiertelnym makaronem lub ryżem i śmietaną ;)

Ten krem z pomidorów jest stanowczo moją ukochaną wersją pomidorówki..Pachnie i smakuje słońcem :)

Składniki:
dwie puszki pomidorków pelati
mała szalotka
duża garść świeżej bazylii
2 ząbki czosnku
tarty parmezan
sól i świeżo mielony pieprz
jogurt
2/3 kromki chleba (może być czerstwy)
oliwa
150 ml wody przegotowanej


Drobno posiekaną szalotkę wraz z przeciśniętym praską czosnkiem podsmażamy na oliwie w oliwek w dużym garnku. Gdy cebula jest już szklista dodajemy dwie puszki pomidorków pelati i gotujemy na lekkim ogniu. W międzyczasie płuczemy listki bazylii i dorzucamy do garnka. Gotujemy całość kilka minut, a następnie dolewamy wodę przegotowaną. Jeśli po dolaniu 150 ml uznamy, że zupa nadal jest za gęsta, wówczas dolewamy odrobinę więcej. Następnie całą zupę ściągamy z ognia i miksujemy blenderem na gładką masę. Solimy i pieprzymy do smaku. Zupę zdejmujemy z ognia. Chleb kroimy w kostkę i przyrumieniamy na patelni z rozgrzaną oliwą, najlepiej żeby wchłonął znaczną jej ilość.


Zupę serwujemy w miseczkach, posypaną płatkami parmezanu, z chrupiącymi grzankami i jogurtem naturalnym do zabielenia.

Dla mnie - idealna....dużo bazylii miesza się z oliwnymi grzankami, parmezanem i lekkim jogurtem :)

Smacznego :)

Wow

czwartek, 27 września 2012

Paella - wspomnień czar...


Za oknem niby świeci jeszcze słonko, ale robi się coraz zimniej. Niedługo dni staną się krótkie i szare..idzie jesień, a za nia nieuchronnie zima. Jak można zatrzymać lato i wakacje na dłużej? Choć na jeden dzień, choć na godzinę? Można na przykład wyciągnąć zachomikowane skarby wakacyjne :) W moim przypadku - przyprawy z barcelońskiego targu La Boqueria :) Targ ten jest mekką turystów, a już absolutnym "must see" pasjonatów jedzenia i gotowania. był to istny raj - mnóstwo ryb, owoców morza, warzyw, żelków, słodyczy, orzechów, no i oczywiście przypraw :) Każdemu polecam odwiedzić to wspaniałe miejsce, wypić owocowy koktail za 1 euro, spróbować kalmarów na stoisku z owocami morza, i kupić przyprawy do domu :) Ja między innymi skusiłam się na przyprawę, która według pani sprzedawczyni jest idealna do paelli - był to mix ziół, przypraw korzennych i szafranu :)

A cóż to takiego ta cała paella? :) Oprócz owoców morza to właśnie paella jest właściwie wszędobylska w Hiszpanii. Jest to jedno-garnkowe (właściwie jedno-patelniowe) danie z ryżu, który gotowany jest w bulionie, przyprawach i razem z dodatkami. Odmian jest wiele: paella de mariscos (z owocami morza), paella de verduras (z warzywami), de pollo (z kurczakiem) itd. Ja postanowiłam skusić się na mix - de verduras i de pollo :)

Składniki (na około 4 porcje):
400gr ryżu do paelli - ciężko zdobyć w Polce specjalny ryż, ale można użyć ryżu do risotto - Arborio rice, który jest dostępny w wielu sklepach. Ewentualnie może być jakikolwiek którki ryż

1 mała szalotka
2 ząbki czosnku
1 podwójna pierś z kurczaka
mała puszka groszku
mała puszka fasolki szparagowej
2 duże czerwone papryki
500 ml bulionu warzywnego lub drobiowo-warzywnego
oliwa z oliwek
limonka
pieprz
przyprawa do paelli z La Boguerii :) - ten składnik możecie oczywiście zastąpić. Polecam łyżeczkę/ łyżkę szafranu plus bazylię i pieprz (najlepiej kolorowy). Może też być szczypta ostrej czerwonej papryki

Przygotowanie:
Pierś z kurczaka kroimy na małe kawałeczki i marynujemy w oliwie, pieprzu, soli, bazylii, szczypcie czerwonej papryki oraz skrapiamy limonką. Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę z oliwek. Kroimy szalotkę oraz czosnek w kosteczkę, a następnie podsmażamy. Gdy cebula jest zeszklona wrzucamy kawałki kurczaka i podsmażamy na złociście.Dorzucamy papryke pokrojoną w kostkę oraz ryż. Mieszamy wszystko aż składniki się połączą a następnie zalewamy całość bulionem w taki sposób, aby pokrył cały ryż. Gotujemy przez 15 minut co jakiś czas mieszając i dolewając bulionu w razie potrzeby (np, gdyby się przypalał ryż). Dorzucamy pieprz oraz 2-3 łyżeczki przyprawy do paelli (lub szafranu i ziół). Następnie wrzucamy groszek i fasolkę, mieszamy z całością i gotujemy na małym ogniu przez kilka minut.

I tak oto pyszna paella pachnąca barcelońskim targiem jest gotowa :) możemy skropić cytryną lub limonką i podawać :) Najlepiej z Sangrią oczywiście, ale może być różnież dobre wino lub dobre na wszystko piwo :)

Que approveche! (Smacznego)

Wow

czwartek, 20 września 2012

Berlin czyli leniwy brunch, street food, piwo i bubbles


Czy każda podróż musi być kulinarna? - zapytacie. Hmm, a jak inaczej w pełni poznać dany kraje/ miasto/ kulturę? Poza tym czy może być coś przyjemniejszego? ;) Tak więc Berlin i jego tajemnice :) Akurat do Berlina jechałam wyposażona w wiele rad co "muszę" zjeść/ wypić :) Przydały się i były bardzo trafne - dziękuję :)

Berlin przede wszystkim kojarzyć będzie mi się z długim, przyjemnym, leniwym brunchem. Jest pełno lokali oferujących późne śniadania, jednak te najlepsze znajdują się w Berlinie wschodnim. Wraz z przyjaciółmi postanowiliśmy zrobić dogłębny research i trafiliśmy w internecie na Anna Blume Cafe - http://www.cafe-anna-blume.de/ - w pobliżu Prenzlauer Berg. Jest to piękna, romantyczna i klimatyczna knajpka gdzie oprócz jedzenia sprzedają także kwiaty. Udaliśmy się tam w niedzielne przedpołudnie/ południe. Knajpa znajduje się na pięknej ulicy pełnej kamienic i drzew. Trafiliśmy na słoneczny dzień, można powiedzie schyłek lata, początek złotej jesieni. Ogródek w Anna Blume pełen był ludzi i trzeba było czekać na stolik, ale było warto. Zamówiliśmy śniadanie dla 4 osób, które podano nam na 3 poziomowej paterze. Było świeże i przepyszne :) Czego tam nie było - jajecznica, bułeczki, ciemny chleb, wędliny, sery, oliwki, dżemy, owoce, pasztet, łosoś - mnogość wyboru, a wszystko świeżutkie :) Poezja :) Mogłabym się przyzwyczaić do spędzania weekendów w ten berliński sposób :)

Na tej samej ulicy co Anna Blume znaleźliśmy następny, kulinarny punkt programu - Bubble Tea :) O napoju tym usłyszałam niecały tydzień przed wyjazdem do Berlina i strasznie zapragnęłam go spróbować. Bubble Tea to nic innego jak właśnie napój na bazie herbaty o smaku zazwyczaj owocowym. W napoju tym pływają kuleczki o innym smaku - na przykład zamawia się truskawkową bubble tea z kuleczkami o smaku mango :) Smak kuleczek czuje się dopiero, gdy wpadną one do buzi i się je przegryzie :) Super oryginalny wynalazek :D Bubble tea można dostać świeżą-owocową lub mleczną - smakuje bardziej jak shake. Można wybrać też czy chce się na bazie herbaty czarnej czy zielonej. My odwiedziliśmy Yummy Cups, więcej możecie poczytać na stronce - http://www.yummycups.de/

Oprócz brunchy Berlin kojarzy się też z bogatą ofertą tzw street foodu - mnóstwo budek i knajpek, w których można kupić jedzenie na wynos - od azjatyckiego jedzenia, przez arabskie, włoskie, a skończywszy na niemieckich specjałach :) My oczywiście chcieliśmy spróbować słynnego curry wurst czyli niemieckiej kiełbasy podanej z przyprawą curry. Trzeba przyznać, że mimo, że to tylko zwykła kiełbasa to Niemcy wiedzą jak ją sprzedać - dobrze doprawioną, posypaną curry i już pokrojoną, żeby było wygodniej. Całkiem dobry, szybki posiłek. W moim przypadku z dodatkiem frytek i piwka :)


Skoro o piwku mowa to będąc w Berlinie nie można odmówić sobie spróbowania różnych browarów. :) Trafiliśmy w Berlinie do knajpy, która reklamowała się na szyldzie jako bar z setką browarów. Myśleliśmy, że to takie sformułowanie, ale nie - rzeczywiście w karcie było ok. 100 piw :) Przetestowaliśmy rozmaite rodzaje, kusząc się nawet na afrykańskie frykasy o smaku mango i kokosa. Nie ma w końcu nic lepszego do picia niż pyszne, orzeźwiające piwo :)


Ogółem, polecam wizytę w Berlinie i spróbowanie powyżej wymienionych frykasów. :) Jeśli nie macie za dużo czasu i jesteście w biegu to przynajmniej curry wurst to mus! :)


Smacznego Berlina ;)
Wow

piątek, 7 września 2012

Ideał wakacji - mariscos w pięknej Barcelonie


Wspominałam już nie raz jak bardzo kocham owoce morza :D na szczęście wakacje spędzam z osobą, która podziela moją miłość do nich (i jedzenia w ogóle!) oraz podobnie jak ja uważa, że pyszne jedzonko to podstawa wypoczynku :)

W tym roku naszym pierwszym 'przystankiem" była Hiszpania, a konkretnie Barcelona i małe miasteczko w jej pobliżu, także jednym słowem raj dla fanów mariscos (hiszpański - owoce morza). Najbardziej warte grzechu jest oczywiście zamówienie rozmaitych tapas czyli hiszpańskich przystawek, aby podegustować i podelektować się rozmaitościami. A tapas w postaci owoców morza do wyboru mamy dużo i często występują w promocyjnych zestawach z karafką Sangrii, wina lub piwa (polecam z całego serce Sangrię oczywiście!):

Mój "naj" zestaw do spałaszowania:

calamares fritos / a la romana - kalmary smażone w głębokim oleju w cieście
chipirones - malutkie kalmary wyglądające jak ośmiorniczki
pulpos a la gallega lub a la plancha - ośmiorniczki po galicyjsku (opisane w poniższym linku:) lub na patelni
gambas wszelkiego rodzaju - krewetki - na patelni, gotowane, zimne (nie polecam akurat)
mejillones - mule, najpyszniejsze w wersji z sosem pomidorowym
cigalas/ cigalitas - długo nie wiedziałam co to, gdyż wyglądało niczym duża krewetka, a to nic innego jak pyszne raki :)
pescaditos fritos - małe rybki, szprotki, które smażone są w całości w cieście w głębokim oleju


Oczywiście owoców morza w Barcelonie znajdziecie całe zatrzęsienie, jednak jeśli nie jesteście na etapie ogromnych krabów i ślimaków w skorupkach to polecam degustację powyższych przysmaków :)

Podczas wizyty w Barcelonie warto odwiedzić jedną z ciekawszych i lepszych marisquerias (restauracji specjalizujących się w owocach morza), która jednocześnie jest niezwykle budżetowa - La Paradeta. Jest to sieć knajpek, które znajdziecie na Bornie, Sants oraz w pobliżu Sagrady Familii. Nam knajpę poleciły Myszki in Cucina (pozdrawiam!!! :D) i nie zawiedliśmy się ani trochę. Samoobsługa, świeże owoce morza wystawione na lodzie (wybiera się je i od razu pakują do przyrządzenia) oraz można wybrać jak się chce mieć podane (gotowane, z patelni, smażone itd.). Dodatkowo, jako że wygląd restauracji jest skromny i barowy ceny są naprawdę przyzwoite, a jakość mariscos powalająca!!! Polecam z całego serca: http://www.laparadeta.com/


Nam pozostały wspomnienia oraz plan weekendowej próby zrobienia frito misto - tym razem wzorem toskańskiego przysmaku - wyboru owoców morza w cieście i na głębokim tłuszczu :)

Pozdrawiam wciąż wakacyjnie,
ChocoManiac a właściwie to Wow :)

niedziela, 25 marca 2012

Wiosenna sałatka :)


Wreszcie nadeszła wiosna! A wraz z nią ochota na zdrowe jedzenie, świeże przekąski i..w niektórych przypadkach zrzucenie tego i owego :) Z pomocą przychodzą wówczas przepyszne sałatki, które nie tylko świetnie smakują, ale i sycą. Nauczyłam się już, że jeśli sałatka ma być naszym głównym posiłkiem, to nie wystarczy jeśli składa się tylko z warzyw, bo nie nasyci nas w pełni i szybko będziemy mieli chęć sięgnięcia po coś jeszcze ;) Mamy do wyboru wiele składników, które pokonają głód - drób, ryby, jajka, orzechy, sery - co tylko lubimy najbardziej :) Poniżej moja ulubiona wersja sałatki wiosennej :)

Składniki:
mix sałat - endywia, rukola, cykoria, radichio
1 jajko ugotowane na twardo pokrojone w łódeczki (może być pomiędzy na miękko i na twardo jak ktoś lubi)
pół kulki mozarelli pokrojonej w łódeczki
8-10 pomidorków koktailowych przekrojonych na pół
pół pomarańczy pokrojonej w kosteczkę
puszka tuńczyka z wody
garść pestek słonecznika
garść pestek dynii
opcjonalnie parmezan - kilka płatków startych na tarce


Dressing limonkowo-miodowy z aromatycznymi ziołami:
2-3 łyżki oliwy z oliwek extra virgin
3 łyżki soku z limonki
łyżeczka miodu
łyżeczka bazylii
1/2 łyżeczki mięty suszonej

Składniki łączymy z sobą w półmisku i polewamy dressingiem wedle uznania. :) Pyycha :D

Smacznych wiosennych przysmaków życzy
ChocoManiac

niedziela, 4 marca 2012

Tortilla de patatas..z pysznym szpinakiem i pieczarkami


Pisałam już o tym jak bardzo lubię tortillę de patatas oraz jak bardzo lubię ziemniaki ogólnie. Każdy z nas ma jednak ochotę na różnorakie urozmaicenia, podpowiadam zatem jak można wzbogacić pyszny omlet z ziemniakami i zaserwować pyszną przekąskę :) Najlepsza z możliwych tapas..tym razem z pysznym szpinakiem oraz pieczarkami :)

Składniki (na jedną tortillę):
5 ziemniaków
200 gr świeżego szpinaku
200 gr pieczarek
3 jajka
oliwa z oliwek
2 ząbki czosnku
gałka muszkatołowa, pieprz i sól

Ziemniaki kroimy w plastry a następnie jeszcze w łódeczki. Rozgrzewamy oliwę z oliwek na patelni i wrzucamy ziemniaki. Podsmażamy na wolnym ogniu aż będą miękkie. W międzyczasie solimy i pieprzymy. W międzyczasie na drugiej patelni podsmażamy pieczarki, a następnie ścigamy je z patelni i wrzucamy szpinak, który podsmażamy dwie, trzy minuty aż zwiędnie. Dodajemy do szpinaku sól, pieprz, gałkę muszkatołową oraz 2 ząbki czosnku.

Gdy ziemniaki są już miękkie, wrzucamy je do miski wraz ze szpinakiem i pieczarkami, a następnie zalewamy całość 3 jajkami wcześniej roztrzepanymi oraz posolonymi i popieprzonymi. Tak przygotowaną masę wylewamy na patelnie z rozgrzaną oliwą. I tu uwaga -  patelnia do zrobienia tortilli musi być nieprzywierająca i powinna mieć wysokie ścianki, aby omlet mógł być odpowiednio wysoki. Tortillę smażymy na lekkim ogniu na jednej stronie, aż zobaczymy, że jajko jest ścięte, po czym nakładamy patelnię talerzem, przewracamy do góry dnem, aby omlet wypadł na talerz i następnie delikatnie zsuwamy go na patelnię, aby podpiec drugą stronę. Za pierwszym razem może się to wydać trudne, dlatego należy najlepiej dobrze wysmażyć tortillę z pierwszej strony, żeby była solidna i nie rozwaliła się :)



Po raz kolejny - najlepsza z możliwych tapas :) przypomina o hiszpańskim słońcu i błękitnym niebie :)
Que approveche! :D

ChocoManiac

poniedziałek, 27 lutego 2012

Zupa marchewkowa..z chilli i imbirem :)


Zupy przecierowe to najlepsza rzecz pod słońcem w czasie zimy - są jednocześnie sycące i rozgrzewające oraz zdrowe i nietuczące :) Idealne na wieczorną przekąskę. W tym roku w pełni odkryłam urok zupy marchwiowej, która ma jeszcze jeden niezaprzeczalny plus - nie trzeba jej w ogóle solić! Robiłam ją już na wiele sposobów - sama marchewka, marchewka i ziemniaki, marchewka i pory i wreszcie marchewka i seler :) Dziś podam przepis na tradycyjną zupę marchewkową z odrobiną pora i najlepszymi dla niej przyprawami - chilli i imbirem :)

Składniki:
5 dużych marchwi
1 por
2 kostki rosołowe warzywne
pieprz
chilli oraz imbir w proszku (wedle uznania)
jogurt naturalny


Marchewki obieramy i kroimy w kostkę. Gotujemy w wodzie lekko zakrywającej marchwie, do której następnie wrzucamy kostki rosołowe. W międzyczasie kroimy w paseczki pora (tylko białą część) i podsmażamy na oliwie z oliwy. Przerzucamy do garnka z marchewką gdy trochę zmięknie. Całość gotujemy aż marchewki będą odpowiednio miękkie. Całość miksujemy blenderem podczas gdy zupa jest wciąż ciepła. Konsystencja powinna być dość gęsta, ale najlepiej wedle naszego uznania - dla bezpieczeństwa można najpierw odlać bulion, a później dolać odpowiednią ilość. Na koniec doprawiamy zupę tak jak lubimy - ja doprawiłam dwiema łyżeczkami imbiru, szczyptą chilli (lub troszkę więcej) oraz obficie pieprzymy. Należy pamiętać, że zupa się jeszcze "przegryzie".

Dla zwieńczenia "dzieła", pyszną zupę podajemy z jogurtem naturalnym - świetnie łagodzi ostre przyprawy i jest znacznie lżejszy niż śmietana.

Polecam na wciąż jeszcze długi i chłodne wieczory :) W tym sezonie moja ulubiona - marchewkowa :)

ChocoManiac

wtorek, 14 lutego 2012

Migdałowe brownie with Love :)


Walentynki-srynki ;) ale pyszne ciacho w znalezionej okazyjnie formie-serce musi być zjedzone! :) Brownie, ciacha czekoladowe to dla mnie - czekomaniaka - jedna z najlepszych słodkości :) Tym razem postanowiłam wypróbować silokonową formę serce, którą udało mi się okazyjnie kupić wraz z dziewięcioma serco-foremkami na muffinki za jedyne 27 zł :) Ponadto od dawna kusił mnie nie do końca typowy przepis na brownie znaleziony na bbcgoodfood: http://www.bbcgoodfood.com/recipes/3431/chocolate-brownie-cake

Przepis oczywiście zmodyfikowałam wedle swojego uznania i nadałam mu migdałowy aromat :)

Składniki:
100gr masła niesolonego (ja używam śmietankowej osełki)
250gr brązowego cukru
100gr mlecznej czekolady
25gr czekolady gorzkiej
2 jajka
2 łyżeczki olejku migdałowego
100gr mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki kakao


Polewa
75 gr gorzkiej czekolady
50 gr mlecznej czekolady
2 łyżki mleka
zmielone migdały do dekoracji - ilość wedle uznania

Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Masło, czekoladę rozpuszczamy na wolnym ogniu razem z cukrem aż uzyskamy gładką masę, którą następnie ustudzamy. Jajka rozbijamy widelcem aż będą puszyste i wlewamy je wraz z mąką, proszkiem, olejkiem i kakao do masy. Całość dokładnie mieszamy i przelewamy do formy. Jako, że ja używałam formy silikonowej, nie musiałam jej przygotowywać, lecz formę metalową należy odpowiednio natłuścić. Ciacho pieczemy ok 30-35 minut - patyczkiem możemy sprawdzić czy ma już w miarę stałą konsystencję, gdyż jako brownie nigdy nie będzie do końca suche ;)


Wyjmujemy z piekarnika i czekamy ok. 30 minut aż ostygnie po czym wyjmujemy z formy. Topimy czekolady z 2 łyżkami mleka i polewamy ciasto. Posypujemy migdałami i czekamy aż stężeje :)

Brownie powinno być chrupiące z góry i miękkie w środku..z delikatnym migdałowym posmakiem. mmmm :)

ChocoManiac

środa, 8 lutego 2012

Ciacho bananowe z czekoladą


Bardzo lubię wszystko co bananowe. Zwłaszcza lody...:) Kiedyś podczas wakacji w Chorwacji próbowałam w każdym miejscu jedynie tego smaku :) Ciasto bananowe z kawałkami czekolady i oblane polewą czekoladową jest idealnym dopełnieniem miłego zimowego wieczoru i filiżanki dobrej herbaty/ kawy :) Przepis znalazłam na blogu Bea w Kuchni: http://www.beawkuchni.com/2011/02/ciasto-czekoladowo-bananowe.html

Trochę jednak zmodyfikowałam przepis, bo w odróżnieniu od autorki zależało mi na smaku i aromacie bananowym :)

Składniki:
2 duże jajka roztrzepane
150 gr cukru brązowego
350 gr rozgniecionych bananów (ok. 3 banany)
nasiona wanilii (lub aromat zastępczo)
50 ml oleju
100 gr jogurtu naturalnego
320 gr mąki\szczypta soli
1 i 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
100gr mlecznej czekolady
50gr mlecznej oraz 50gr deserowej czekolady na polewę

Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Czekoladę (100 gr mlecznej) siekamy drobno lub trzemy na tarce. Mąkę przesiewamy i mieszamy z solą, proszkiem i sodą. Następnie ubijamy jajka z cukrem i dodajemy do niech rozgniecione dokładnie banany, olej, wanilię i mieszamy. Do mieszaniny stopniowo dosypujemy mąkę i dodajemy jogurt. Na koniec wsypujemy posiekaną czekoladę. Masę przelewamy do formy wyłożonej papierem i pieczemy ok. 50 mint lub do suchego patyczka :)

Ja użyłam formy prostokątnej, ale można spróbować także w keksówce lub okrągłej :)

Smacznego bananowca w te długie mroźne wieczory!
ChocoManiac

niedziela, 5 lutego 2012

Gnocchi verdi z sosem serowym i prażonymi orzeszkami


Czasem zastanawiam się nad tym czy bardziej lubię wszelkie włoskie przysmaki, typu makarony, sosy, warzywa czy ziemniaczane specjały, bo uwielbiam obie te rzeczy...Gnocchi czyli włoskie kluseczki ziemniaczane kładom kres rozważaniom, bo łączą w sobie wszystko co najlepsze :) Szczególnie gnocchi verdi, które przygotowałam z pysznym szpinakiem oraz aromatycznym i trochę pikantnym sosem pieczarkowo-serowym.

Składniki:
1kg ziemniaków
400 gr świeżego szpinaku
200 gr mąki pszennej
jajko
sól/ pieprz
400gr pieczarek
opakowanie sera pleśniowego Lazur
50 gr camembert
mieszanka orzechów i pestek (ja użyłam orzechów pinii i pestek słonecznika)

Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie, a następnie przeciskamy przez praskę Szpinak także gotujemy ok. 15 minut aż zrobi się miękki. Po ugotowaniu odsączamy szpinak i siekamy na bardzo małe kawałki. łączymy szpinak z ziemniakami i wykładamy ciasto na stolnicę. Wsypujemy mąkę, a następnie rozbijamy jajko. Całość zagniatamy oraz solimy i pieprzymy. Jeśli będzie się lepić, dodajemy więcej mąki. Z kawałków ciasta formujemy wałki/ ruloniki, a następnie kroimy na małe kawałki przypominające kopytka. Zgniatamy widelcem z dwóch stron. Moje zdjęcia niestety nie demonstrują idealnych kształtów, ponieważ ciasto miałam wilgotne i trudne do ułożenia ze względu na to, że niedokładnie odsączyłam szpinak. Gotowe gnocchi wrzucamy do osolonej, gotującej się wody (najlepiej partiami). Czekamy aż wypłyną, chwilę gotujemy i wyciągamy.

Aby przyrządzić sos, kroimy pieczarki w plastry i podsmażamy je na patelni. Jak puszczą sok, wrzucamy do nich sery pokrojone w kosteczki i czekamy aż się rozpuszczą. Z mieszaniny pieczarkowego sosu i serów powinien powstać średnio gęsty sos serowy.

Szpinakowe gnocchi podajemy polane sosem serowo-pieczarkowym i posypane prażonymi orzeszkami i pestkami. Możemy udekorować listkami rukoli, która również świetnie pasuje.

Pysznych gnocchi życzy
ChocoManiac

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Fiesta Mexicana czyli fajitas z limonkowym kurczakiem wraz z salsą, guacamole i pysznymi dodatkami


Co najbardziej lubię w meksykańskim jedzeniu? Jego świeżość, bogactwo kolorów i możliwość komponowania różnych zestawień. Dodatkowo jest doskonałym pomysłem na spotkania w gronie przyjaciół i sprawdza się niesamowicie jako tzn. "finger food" - można przygotować dowolne składniki i pozwolić gościom dobierać własne kompozycje. Tym razem postanowiłam przyrządzić fajitas, które można było skomponować z soczystego kurczaka, dodatków typu fasola, ser, kapusta pekińska oraz 3 pysznych sosów: guacamole, salsy oraz jogurtowego.

Kurczak w limonce, kolendrze i pieprzu (składniki dla ok. 6 osób)
2 podwójne piersi z kurczaka
sok z 3 limonek
3 łyżki oliwy z oliwek
kolendra w kulkach (rozgnieciona w moździerzu)
sól i dużo pieprzu
szczypta chilli
3 ząbki czosnku

Kurczaka kroimy w kostkę. Oliwę, limonkę oraz czosnek mieszamy, dodajemy przypraw. Gotową marynatą polewamy kurczaka i odstawiamy na minimum 1 godzinę. Po tym czasie odsączmy kawałki kurczaka i pieczemy w piekarniku przez ok. 20 min na 180/ 200 stopni aż będą złociste. Od czasu do czasu możemy polewać marynatą żeby aromat limonki był mocno wyczuwalny.

Dodatki do fajitas
puszka fasoli czerwonej
ser żółty (dowolny)
pół kapusty pekińskiej
kukurydza z groszkiem
2 pomidory pokrojone w kosteczkę

W czasie gdy kurczak się marynuje i piecze przygotowujemy dodatki: trzemy żółty ser na tarce, kroimy pomidory w kosteczkę, siekamy kapustę i umieszczamy w miseczkach fasole oraz kukurydzę. Możecie użyć oczywiście innych składników wedle uznania.

Sosy czyli zwieńczenie każdej fajitas, burrito czy enchillady..:)



Przygotowując sosy pamiętajmy, że tu też panuje dowolność :) jeśli nie lubicie avocado - nie decydujcie się na guacamole, jeśli nie przepadacie za ostrą salsą - postawcie na sos jogurtowy bądź śmietanowy. Ja zrobiłam wszystkie powyższe sosy, ponieważ nie tylko lubię każdy z nich, ale i uważam, że kurczak w tortilli z dodatkami podany z mixem guacamole, salsy i jogurtowego sosu łagodzącego smaki to jest właśnie TO :)

Guacamole
2 dojrzałe avocado
2/3 łyżki oliwy z oliwek
2 ząbki czosnku
pół cebuli
szczypta chilli
sól/ pieprz

Jeśli avocado rzeczywiście jest dojrzałe to rozgniatamy je widelcem (uprzednio obierając ze skórki), dodajemy do niego wyciśnięty czosnek, drobniutko poszatkowaną cebulę, oliwę i przyprawy i mieszamy wszystko na gładką masę. Jeśli natomiast avocado jest twardawe (co mnie spotkało), umieszczamy wszystkie składniki w blenderze i miksujemy na gladką masę. Konsystencja będzie trochę inna, ale guacamole równie pyszne :)

Salsa
mała cebula
puszka pomidorów bez skórki
czerwona papryka
2 łyżki ostrej papryki sproszkowanej
szczypta chilli
1 ząbek czosnku
szczypta kolendry i bazylii

Cebulę kroimy w drobną kostkę i wrzucamy do garnka z rozgrzaną oliwą. Jak cebula się zeszkli, dorzucamy paprykę także pokrojoną w kostkę. Po kilku minutach, jak nieco zmieknie, wsypujemy paprykę w proszku i mieszamy wraz ze składnikami. Do całości wlewamy pomidory, wciskamy czosnek, doprawiamy chilli, pieprzem i ziołami. Jeśli uznamy, że salsa jest za mało pikantna to dosypujemy ostrej papryki.

Łagodny sos jogurtowy
Duży jogurt naturalny,
sok z połowy limonki
koperek/ pietruszka

Niby nic, a jednak..Sos ten ma na celu swoją delikatną kremowością przede wszystkim podkreślać smak innych dodatków i całego dania. 

Tak naprawdę sosy najlepiej smakują jak współgrają w daniu :)
Mając wszystkie powyższe składniki wystarczy kupić gotowe tortille pszenne, zaprosić przyjaciół i pałaszować :) Tortillę można też oczywiście zrobić samemu co na pewno wypróbuję następnym razem :D 



Smacznegooooo Amigos  :)

ChocoManiac

środa, 4 stycznia 2012

Zimtsterne czyli migdalowo-cynamonowe gwiazdki


Obiecałam sobie rok temu, że w ramach Bożonarodzeniowej gorączki będę co roku piekła oprócz tradycyjnych pierników ciasteczka z całego świata. W zeszłym roku były szwedzkie łosie, a w tym..zimtsterne :) W tym roku niestety w szale świątecznym nie udało mi się opublikować przepisu na te przepyszne niemieckie ciasteczka przed świętami. Nic jednak straconego, ponieważ smak tych ciastek jest na tyle wyjątkowy, że powinny zagościć w domu każdego smakosza o dowolnej porze :D Ja robilłam je zarówno na święta jak i na Sylwestra i zamierzam tej zimy zrobić je raz jeszcze :)

Znalazłam wiele rozmaitych przepisów na Zimtsterne. Bazowałam jednak głównie na przepisie z bloga Moje Wypieki:

http://mojewypieki.blox.pl/2009/11/Zimtsterne-niemieckie-ciasteczka-swiateczne.html

Przepis jednak lekko zmodyfikowałam.


Składniki:
300gr zmielonych migdałów
100gr cukru pudru
pół opakowania cukru waniliowego
2 białka
50gr mąki pszennej
3 łyżki cynamonu
opcjonalnie (nie w oryginale, ale ja dodałam) - łyżkę tartej skórki pomarańczowej



Lukier/ glazura bezowa:
200gr cukru pudru
1 białko

W naczyniu mieszamy wszystkie sypkie składniki, po czym dodajemy białka i mieszamy całość. Ciasto w konsystencji będzie dość lepkie. Owijamy folią i wkładamy do lodówki na co najmniej godzinę.

W tym czasie przygotowujemy lukier - musi być odpowiednio gęsty, aby nie ściekał z ciasteczek więc najlepiej wsypać do miseczki 200gr cukru pudru i stopniowo mieszając dodawać białka. Lukier powinien być śnieżnobiały więc zalecane jest użycie białka, ja jednak jako miłośniczka lukru cytrynowego/ limonkowego następnym razem zaryzykuję :)

Po godzinie wyjąć ciasto z piekarnika i rozwałkować pomiędzy dwoma warstwami papieru do pieczenia na grubość około 1cm. Wycinać gwiazdki specjalną foremkę, a następnie na każdą gwiazdkę nakładać lukier łyżeczką lub pędzlem. Piekarnik powinien być nagrzany do około 140 stopni. Gwiazdki należy piec w temperaturze ok. 120 stopni przez około 20 minut żeby lukier nie zżółkł i pozostał śnieżnobiały. Różne przepisy podają wyższe temperatury, ja jednak próbowałam w 15 stopniach i lukier zrobił się beżowy.

Gwiazdki po 20 minutach są praktycznie gotowe do spożycia, najlepsze jednak są po kilku dniach :) Można przechowywać w blaszanym pojemniku na ciasteczka ok. 2, 3 tygodnie.

Polecam gwiazdki z całego serca! następne zrobię z lukrem cytrynowym lub pomarańczowym :)


SMACZNEGO! :)

ChocoManiac
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...